Hall w sochaczewskim domu był spektakularny, podczas gdy inne pokoje latami pozostawały jakby niedokończone. Podłogę ułożył sam ojciec wykorzystując odpady z zakładu kamieniarskiego. Na ścianach majster, który nauczył się w więzieniu fachu, namalował imitację marmurowej okładziny. Dwa wielkie trema powiększały i tak już sporą kubaturę przedpokoju.
Z łatwością możemy tu obśmiać elementy społecznego sztafażu, jednak jako dzieci nie dostrzegaliśmy w tych materiałach symboliki zbytku i sukcesu. Lustra i marmury były dla nas zwyczajnie piękne. Doszukując się w żyłkowaniach kamienia twarzy, postaci, zwierząt, pejzażu, akcji… ćwiczyliśmy wyobraźnię. Rzeczywistość odbita w tremach sugerowała równoległy dom, prawdopodobnie z alternatywną historią. A uzupełnianie i tworzenie narracji z podsłuchanych fragmentów rozmów było ulubionym zajęciem naszego wczesnego dzieciństwa spędzonego pomiędzy pokojami dorosłych. Tam właśnie należało przebywać, jeżeli chciało się wiedzieć wszystko.